Wielu dzisiejszych dwudziestolatków, trzydziestolatków swoje dzieciństwo może kojarzyć z filmami John Hughesa. Nieżyjący (zmarł w wieku zaledwie 59 lat) już filmowiec w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był szefem wszystkich szefów w portretowaniu nastolatków z przedmieść i tworzeniu kasowych rodzinny komedii. Jego filmowa kariera trwała zaledwie dwie dekady, ale w tym czasie zdążył on współtworzyć aż 33 filmy, z czego przynajmniej połowa to kultowe po dziś dzień produkcję.
Postanowiłem wybrać pięć jego najciekawszych filmów z tak potężnego dorobku
5. KEVIN SAM W DOMU (1990)
No nie mogło zabraknąć Kevina w takim rankingu. To właśnie obie części Kevina i ewentualnie komedie z cyklu „W krzywym zwierciadle” z Chevy Chasem zapewniły Johnowi regularną obecność na ekranach polskich telewizorów. Pierwsza część Kevina na stałe weszła do kanonu wigilijne tradycji, cytując Pezeta „to tradycja narodowa jak karp i kutia”. Dlatego trudno jest obiektywnie ocenić „Home Alone”. Na pewno idealna propozycja dla dzieci, natomiast po wielokrotnych seansach z Culkinem w dzieciństwie… w późniejszym okresie raczej może stanowić jedynie tło rodzinnego spotkania.
PS. Polecam ciekawy dokument o „Home Alone”, który można oglądać na platformie Netflix.
4. ONA BĘDZIE MIAŁA DZIECKO (1988)
Najmniej znany film z całej listy, sam tytuł może niektórym kojarzyć się z popularnym kawałkiem Tupaca, ale „She's Having a Baby” to produkcja trochę inna niż większość z filmografii Hughesa. W tym przypadku odchodzimy od „highschoolowej” i rodzinnej estetyki i robi się mnie słodko a bardziej gorzko. Bohaterowie filmu edukacje mają już za sobą i wchodzą w etap dorosłego życia, które ma w sobie zdecydowanie więcej cieni niż blasków. Wkraczają do świat, gdzie trzeba wybrać albo kariera z ten przysłowiowy dom na przedmieścia, albo realizacja swoich pasji i zdecydowanie mniej satysfakcjonujące aspekty finansowe.
„Ona będzie miała dziecko” to dobra „odtrutka” na nastoletnie problemy i słodką konwencję z której kojarzymy głównie Johna Hughesa.
3. SZESNAŚCIE ŚWIECZEK (1984)
I to właśnie od tego filmu wszystko się zaczęło – mógłby ktoś rzec. To właśnie „Szesnaście świeczek” było pierwszym filmem Johna Hughesa w którym wziął on na warsztat świat nastolatków z przedmieść. Z perspektywy czasu widać, że był to strzał w dziesiątkę. Również występująca tu w głównej roli Molly Ringwald, dzięki „Sixteen Candles” (i kilku innym filmom we współpracy z Hughesem) stała się ikoną i wzorem dla nastolatek dorastających w latach osiemdziesiątych. Zgrabne połączenie lekkiej komedii z coming-age movie, raz na zawsze zmieniło nie tylko karierę Johna Hughesa, ale i obrazowania nastolatków z klasy średniej w kinowych produkcjach.
Warto również zauważyć, że „Szesnaście świeczek” był pierwszy filmem, gdzie Hughes odpowiadał nie tylko za scenariusz, ale również za reżyserie.
2. KLUB WINOWAJCÓW (1985)
John Hughes był bardzo płodnym twórcą. Dość powiedzieć, że w samym 1985 roku na ekrany kin weszły trzy film w które był on zaangażowany. „Dziewczyna z komputera” to dość (hmm) sympatyczny młodzieżowy film. Aczkolwiek w Polsce ten tytuł kojarzony jest głównie z powstałym dekadę później serialem będący rozwinięciem kinowego pomysłu. „Europejskie wakacje” to zabawna komedia o rodzinnie Griswoldów z niezastąpionym wtedy Chevy Chasem w głównej roli. John Hughes był podobno bardzo ugodowym i sympatycznym człowiekiem. No cóż, jeśli znalazł nic porozumienia z Chasem i wspólnie współpracowali przy kilku projektach, to faktycznie Hughes potrafił dogadać się z każdym, nawet z takim egocentrykiem jakim był prywatnie Chevy Chase.
No i w końcu ostatni z filmów z 1985 przy którym pracował reżyser. Ten najlepszy, najciekawszy i najbardziej kultowy. Ponownie Molly Ringwald w jednej z głównych ról, a także towarzyszący jej m.in. Emilio Estevez czy Anthony Michael Hall. „Klub winowajców” to produkcja, którą każdy powinien obejrzeć i to najlepiej w okresie dojrzewania. Piątka bohaterów z których każdy wydaje się zupełnie z innej planety, aczkolwiek jak się ostatecznie okazuje mimo początkowy różnić są tak naprawdę tacy sami i dążą do tego samego. Do czego? To niech każdy sam sobie odpowie przy okazji seansu z „The Breakfast Club”
1. WOLNY DZIEŃ FERRISA BUELLER (1986)
Nie jestem obiektywny, no cóż przepraszam. Dla mnie przygody
Ferrisa Buellera to najlepszy film John Hughesa i jedna z najlepszych, a może i
najlepsza komedia młodzieżowa. Główny
bohater to typowy leser, luzak i tak jest właśnie cały ten film. Dużo humoru,
dobrze napisanych dialogów w bardzo ładnym opakowaniu wizualnym. Któż nie
chciał (a może i wciąż chce) rzucić wszystko (i pojechać w… do Nowego
Jorku) i zrobić sobie dzień wolny z dala od problemów i codzienych
obowiązków. Idealnie dopasowany Matthew
Broderick jako tytułowy Bueller, przepiękna Mia Sara i przezabawny Alan Ruck w
roli nieporadnego przyjaciela Ferrisa. No i oczywiście crème de la crème Jeffrey
Jones w roli zgredziałego dyrektora, który pragnie dopaść niepokornego
Buellera.
Jeśli szukamy filmu pokazującego „American dream” dla nastolatków to „Ferris Bueller's Day Off” powinien znajdować się na samym szczycie takowej listy.
Ciekawe, ale dość tendencyjna lista filmów. Hughes miał ciekawsze produkcję w swoim zbiorze.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że Ona będzie miała dziecko to mocno niedoceniony film Hughes'a.
OdpowiedzUsuń