Przejdź do głównej zawartości

FILM : 3x3 NAJGORSZE POLSKIE FILMY

Dwie dekady temu pewni warszawscy raperzy nucili przebój "Wszystko co najlepsze", ale dziś będzie wszystko co najgorsze, wszystko co najgorsze w polskim kinie. Lista dziewięciu najbardziej żenujących polskich filmów, które dane było mi dotąd zobaczyć. Dziewięć "shitów" pozbawionych jakichkolwiek pozytywów. Lista od filmu wywołującego żołądkowe turbulencje, aż do tych, które zostawiają po sobie tygodniowego kaca.

9. FENOMEN (2010)

Zespół pochodzący z Jelonek, powinien wytoczyć twórcom tego filmu proces, za użycie nazwy dotąd kojarzonej raczej z przyzwoitą jakością. Film Tadeusza Paradowicza reprezentuje serie polskich żenujących komedyjek, których nie da się oglądać dłużej niż 10minut. "Wyjazd integracyjny", "Zamiana", "Komisarz Blond..." i kilka innych tytułów, które mogłyby się znaleźć na tym dziewiątym miejscu, ale nie byłem wstanie przetrwać z nim tych kluczowych 10 minut. "Fenomen" trafił się akurat jako film lecący w tle podczas spotkania z kumplami. Dotrwaliśmy chyba do końca, ale w ostatecznych rozrachunku było to jeszcze bardziej "gorzkie" niż wódka na stolę.
PS. Przynajmniej kawałek z Mesem, który promował ten film był okej.

8. 6 DNI STRUSIA (2000)

Jarosław Żamojda debiutował z kultowymi (przynajmniej dla mnie) Młodymi Wilkami. Niestety potem było już tylko coraz gorzej, z każdą kolejną produkcją obniżał swój poziom o kolejny level w dół. Oglądanie takiego shitu jak "RH+", z góry jest wskazane na masochizm, przy "6 dniach strusia" tliła się jakaś nadzieja na przyzwoity film. Sam pomysł jest może abstrakcyjny, ale dałoby się z niego skręcić sensowną produkcję dla młodzieży. Serio, myślę dać "Jankesom" podobny scenariusz i zrobiliby z tego dobry film, przynajmniej na standardy niewymagającego teenager movie. "6 dni strusia" należy do mojego tzw. "złotego czasu polskiego kina" - czytaj : "nawet największych szajs nadrabiał klimatem i stawał się strawny". W tym przypadku zawiódł kompletnie casting, Żamojda w swoich filmach lubił stawiać na nieopierzonych aktorów (często aktorów-amatorów), ale tutaj przesadził. Pan Mariusz Frankowski jest k**wa najgorszym polskim aktorem odkąd wprowadzono w kinie dźwięk. Cholera, co to było? reżyser widział w nim drugiego Jakimowicza z Młodych Wilków? Jakimowicz miał jednak w sobie pewną charyzmę, a Frankowski nie miał zupełnie nic. Jak dla mnie to Żamojda znalazł Marusza Frankowskiego przypadkiem w jakieś nowo powstałej galerii i po prostu dał mu główną rolę. Potem jak już skumał, że jest on beznadziejny, było już chyba za późno na zmianę. Najlepiej wypadł tu  koszykarz Adam Wójcik, przynajmniej był naturalny w swoich kwestiach. "6 dni strusia", gdyby nie główny "aktor" byłoby nawet strawną produkcją. Jest to chyba i tak jedyny film z całej listy, który mógłbym spróbować obejrzeć jeszcze raz

7. SEZON NA LESZCZA (2000)

Wojciech Smarzowski zanim zaczął kręcić swoje własne dzieła, pomógł Lindzie przy tworzeniu scenariusza do filmu pt. "Sezonu na leszcza". Produkcja jest jak większość dzieł Smarzowskiego "po prostu ku**a smutna" i koniecznie musi w niej wystąpić Marian Dziędziel w roli nadużywającego alkoholu. Najgorzej wypada tu jednak Gabriel Fleszar, który kompletnie nie radzi sobie z wypowiadanymi kwestiami. Najlepiej Fleszarowi wyszedł numer (Nasza droga donikąd) do soundtracku w filmie. Linda w roli głównej obsadził sam siebie i jest to kolejny odgrywany przez niego bohater w stylu macho "niech kobiety mi wybaczą". Pomysł na film był nawet dobry, ale casting został tu kompletnie skopany. Zresztą dla kogo miał być ten film? Jeśli w roli głównej obsadzamy popularnego (wtedy) piosenkarza, to chyba produkcją miała być dla młodzieży, tylko, że Sezon na leszcza jest cholernie nudny i wątpię, aby w jakiejkolwiek grupie młodzieży 2000s miał status kultowy.

6. GEJSZA (2015)

W tym przypadku szkoda kompletnie czasu, aby pisać dużo o tym pseudo filmidle. Zbrojewicz i Dziędziel "grający" na automacie wyniesionym z wcześniejszych ich ról. Żmuda-Trzebiatowska, której kariera nie potoczyła się zgodnie z jej początkowymi planami. Główny aktor, że szkoły Mateusza Frankowskiego, tylko co tutaj robi Agnieszka Wiedłocha?

5. GIRL GUIDE (1995)

Juliusz Machulski w latach osiemdziesiątych dał się poznać jako utalentowany reżyser. Obie części Vabanku do dziś świetnie się ogląda. Niestety początek następnej dekady nie był już tak łaskawy dla Machulskiego. Zanim reżyser zaliczył kolejny spektakularny sukces w postaci Kilera, nakręcił kilka (lekko mówiąc) gorszych filmów. Girl Guide to ciekawy przypadek, otrzymał kilka nominacji i nagród od krytyków na festiwalach filmowych, ale wśród widzów wzbudzał mieszane uczucia. Osoby, którym Girl Guide przypadł do gustu, chwalili Machulskiego za ciekawy, alternatywny pomysł na film. Widzieli w nim pełnometrażowe wydanie "Lalamido" i tym podobnych dziwacznych produkcji z początku lat dziewięćdziesiątych. Dla mnie jednak Girl Guide, to przekombinowany i zupełnie nieśmieszny gniot, z fatalnym aktorstwem. Niski poziom aktorstwa nie powinien tu jednak zbytnio dziwić, gdyż Machulski postawił na naturszczyków. Oprócz abstrakcji przez cały seans z ekranu wylewała się potworna nuda, nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Po Girl Guide, Machulski nakręcił kilka hitowych produkcji (Kiler 1 i 2, Vinci), ale ostatnio niestety znowu zalicza zjazd i "Volta" jest tego najlepszym przykładem

4. JA WAM POKAŻE (2006)

Daleko mi do naczelnego hejtera polskich komedii romantycznych. Większość z nich jest przyzwoita i spełnia swoją rolę ładnych produkcji na jeden raz. Modę na komedie romantyczne w Polsce zapoczątkował w 2004 roku film Nigdy w życiu. Po dwóch latach nakręcono dalszą historie z życia Judyty. Jednak niepotrzebnie zmieniono nie tylko reżysera, ale również 3/4 obsady, w tym głównych bohaterów. Fani poprzedniej produkcji tłumnie powędrowali do kin, ale z seansu wychodzili mocno rozczarowani, jeśli w ogóle dotrwali do jego końca. Ja wam pokaże, ani nie jest śmieszne, ani nie ma w sobie nutki romantyzmu, to po prostu trwający 113 minut dramat, dramat w wielu aktach.

3. RYŚ (2007)

Stanisław Tym był kiedyś jedną z głównych twarzy kultowych komedii Stanisław Barei, ale wraz z upadkiem komunizm przeistoczył się w nieśmiesznego komedianta. Tym w latach dziewięćdziesiątych włóczył się po festiwalach kabaretowych i opowiadał wciąż te same kawały z brodą. Jednak konsternacja kabaretowej widowni nie zniechęciła Pana Stanisława, aby dalej pokazywać światu swoje poczucia humoru, co więcej postanowił je zaprezentować za pomocą filmu fabularnego, nawiązującego do kultowego Misia Barei. Ehhh, to był ciężki okres dla fanów Barei, gdyby stwierdzenie "przewrócił się w grobie" było prawdziwe, to Pan Stanisław Bareja miałby do tego przynajmniej dwie okazje. Najpierw w 2006 roku, TVP wypuściło żenującą kontynuacje serialu Alternatywy 4. Dylematu 5 to murowany faworyt do czołówki w rankingu "najgorsze polskie seriale" i kompletnie zbezczeszczenie legendy Alternatyw. Rok później Bareja dostałby kolejny potężny cios, tym razem od dawnego kolegi. Ryś to kompletne nieporozumienie, któremu ocenę obniża dodatkowo pójście na łatwiznę, wioząc się na plecach kultowej komedii. Film Tyma to stek żenujących "dowcipasów", połączonych z brakiem sensownego pomysłu na fabułę. Jeśli przewiniecie w górę i trochę w dół, ukarzą się wam tytuły filmów, które miały albo amatorską obsadę, albo 1-2 duże gwiazdy i grający u boku nich trzecio/czwarto-ligowi aktorzy (są dwa wyjątki na miejscu 1 i 4). Tymczasem w Rysiu mieliśmy naprawdę sporą plejadę gwiazd. Połączenie popularnych aktorów zarówno ze starej (Kowalewski, Tyszkiewicz, Rewiński) jak i (wtedy) młodej gwardii (Szyc, Przybylska, Różczka), no i po co to? no po nic, gdyż kompletnie nie miano pomysłu na ich wykorzystanie. Cholera, Marek Kondrat po występie w Rysiu poczuł taką żenadę i niechęć do polskiego kina, że zakończył karierę. Stanisław Tym również po klapie Rysia dał sobie spokój z kolejnymi filmami i powrócił do opowiadania tych samych dowcipów na przeglądach kabaretowych.

2. YYYYYYREK - KOSMICZNA NOMINACJA (2002)

Zło wszelakie, zemsta kosmitów i praktycznie w każdym rankingu numer jeden na najgorszy polski film. Oprócz tradycyjnego i schematycznego podziału na filmy złe i dobre, klasyfikuje je także w poszczególnych podgrupach. Jedną z nich jest kategoria "fatalny, ale nie drażni oka i ucha lecąc gdzieś w tle" i właśnie do takiej kategorii wrzuciłem film "Gulczas a jak myślisz?". Przygody Gulczas i reszty ekipy z pierwszej części Big Brothera były filmem okropnym, ale jakoś dało się przetrwać ten prawie półtora godzinny seans z dziełem Gruzy. No właśnie Pan Jerzy Gruza - reżyser, który cieszył się duża popularnością w latach 60 i 70 (Wojna Domowa, Dzięcioł, 40-latek), nagle postanowił wrócić do kina z dwoma filmami o gwiazdach Big Brothera. Zadajmy sobie pytanie dlaczego???! - może skok na kasę? Możliwe, że na fali popularności BB trochę pieniążków udało mu się zarobić. Hmm, może to była taka opcja na obśmianie mody na reality show? Wiecie wy robicie gwiazdy ze zwykłych ludzi pozbawionych większego talentu, to ja pójdę jeszcze dalej i zrobię z nimi/o nich film. No dobra, ale coś takiego można było zrobić raz, ale po co powtarzać to jeszcze raz? Naprawdę dziwna sprawa, że reżyser kojarzony z pewną estetyką, tak nagle wszedł w takie bagno. Jeszcze odnośnie tego nieszczęsnego Yyyyrka, kiedyś pewien raper nawinął "to nieprzyzwoite jak żarty z niepełnosprawnych" - tak można podsumować tą fabułę, głównego bohatera i wszystko to co widzimy na ekranie. Nie wiem, co w tym filmie robi Henryk Talar, bo taki Janusz Rewiński poza dobrze napisaną rolą w Kilerze, raczej nie ma zbyt wielkich wymagań do tego w czym gra, a raczej grał.

1. CIACHO (2010)

I w końcu number one, królestwo totalnego shitu. Ciacho to jeden z niewielu filmów, które nawet lecąc w tle irytują, drażnią, wku**iają niemiłosiernie. Patryk Vega nigdy nie miał talentu do komedii, ale ta produkcja przekroczyła wszelakie skalę żenady. Na początku nic nie zapowiadało aż takiej klapy. Przecież zanim powstał ten zakalec, to Vega miał za sobą dwa dobre seriale: Pitbull i Twarzą w Twarz. Główna obsada była przyzwoita, promocja dobrze zorganizowana. Pamiętny występ u Wojewódzkiego, który po czasie wypierał się tego filmu i Bogu dziękował, że jednak w nim nie wystąpił. Tylko należy zadać sobie pytanie, czy aktorzy w ogóle czytali ten scenariusz? Oprócz tego, że film ma żenujące żarty, wszystkiemu towarzyszy poza nieumiejętnej abstrakcji. Skończyłem swoją przygodę z tym czymś po około kwadransie, mimo że Ciacho leciał tylko w tle, to szambo z ekraniu wylewało się aż za mocno. Vega po tym zakalcu zrobił jeszcze jedną komedię pt. Last minute, też słaba, ale już mniej drażniąca. Potem powrócił do kręcenia gangsterskiego kina, ale dalej przemycał w nich swoje żarciki i pomysły na "śmiszne" scenki.

I The end, ale myślę, że za jakiś czas dorzucę drugą część "najgorszych polskich filmów". Nie będą one już, aż tak złe jak powyższe, ale trochę szajsu jeszcze się znajdzie.

PS. Jest kilka pozycji, które pominąłem (a mają potencjał na turboszajs), gdyż nie miałem z nimi styczności : Kobiety bez wstydu, Bitwa pod Wiedniem, Warsaw Dark, Dżej Dżej i kilka innych szajsów.
Jest także kilka filmów, które świadomie ominąłem i raczej w drugiej "dziewiątce" również się nie znajdą : Powrót Wabiszczura, Ostra randka, Miłość z listy przebojów, Kac Wawa, Lubię Nietoperze czy Endurjo Bojz. Natomiast kompletnie nie wiem jak sklasyfikować takie tytuł jak : Smoleńsk, Drzewa czy Arche. 

CZĘŚĆ DRUGA

Komentarze

  1. Gdzie gulczas i kac wawa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie obejrzałem "6 dni strusia" w TV. Typowo disneyowska bajeczka w polskim wydaniu. Byłaby o niebo lepsza, gdyby jakiś dobry aktor dubbingował Mariusza Frankowskiego. Facet ma wybitnie "niefilmowy" głos. Czytałem kiedyś, że bardzo rozczarowani byli fani niemów filmów, gdy ich idole pierwszy raz przemówili, w filmach dźwiękowych swoim głosem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie cały film byłby na pewno lepszy, gdyby zabrakło w nim Frankowskiego :D Aczkolwiek może faktycznie w kinie niemym dałby radę.

      Usuń
  3. Z tych nowszych dodałbym do listy "Swingersów"

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

MEDIA : 3 Najbardziej absurdalne programy emitowane w polskiej telewizji (CZĘŚĆ I)

Z każdym kolejnym rokiem, telewizja coraz bardziej traci swoja siłę przebicia wśród jej dawnych odbiorców. Ówczesna dekada to zwiększające się przewaga Internetu nad dawniej popularnym medium, szczególnie gdy mówimy o pokoleniach urodzonych w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Jednak to przecież telewizja przez wiele dekad była jednym z najważniejszych źródeł codziennej rozrywki, raz tworząc interesujące produkcję, a innym razem kompletne niewypały. W serii 3PO3 przygotowałem listę najbardziej absurdalnych, głupich, jednym słowem najgorszych programów rozrywkowych emitowanych w polskiej telewizji. Zaczynając od początku lat dziewięćdziesiątych, a kończąc na produkcjach mających swoje premiery w aktualnie trwającej dekadzie. Nie wszystkie zamieszczone programy można jasno ocenić jako złe i nieudane, część z nich w swoim czasie cieszyło się nawet dość dużą widownią.Ominąłem świadomie programy typu Celebrity Splash i inne Gwiazdy tańczą na lodzie, które były po prostu gówniane (lekko mów

MODA : 3PO3 - Buty na wiosnę

Nawet jeśli za oknem dalej panuje (niestety) śnieżna i mroźna zima, to z dnia na dzień coraz bardziej zbliżamy się do wiosennej aury i przejścia (wreszcie) na rotacje z butów zimowych na letnie. W serii 3PO3 przedstawie moją propozycje sneakersów, które warto rozważyć przy poszukiwaniu wiosennego obuwia. 3. Adidas Yeezy 350 Na początek najdroższy i najbardziej hajpowy (choć dla wielu tzw. hajpbesti jest już mocno przehajpowany) model buta na liście. Liczba kolejnych modeli 350 z każdym rokiem się powiększa, kolejna premiera v2 jest zapowiedziana na czerwiec. Wiosna to najlepsza pora roku, aby założyć właśnie 350 (bez znaczenia czy pierwsza wersja czy v2) i nie czuć dyskomfortu związanego z za niską lub za wysoką temperaturą. Ceny zależne są od kolorystyki. Najtańsze v2 w stanie DS to wydatek około 1-1,1k. Choć patrząc na ostatnie ruchy to z każdym kolejny dropem zwiększa się szansa na swobodne powinięcie je za retail. 2. Air Jordan 1 Jedynki czyli najbardziej klasyczny mo